Po filmie Sekielskiego "Zabawa w chowanego" nastąpił wysyp artykułów i wywiadów, których nie sposób ogarnąć. Nie dziwi mnie, że ludzie zareagowali bardzo emocjonalnie. Jak zwykle w takich sytuacjach pojawiło się wiele bardziej lub mniej "mądrych" komentarzy. Pojawili się też tacy, którzy rzucili kamieniami w tych, którzy ich zdaniem nic nie zrobili.
Komentarz, który piszę będzie siłą rzeczy subiektywny, gdyż nie mogę być rzecznikiem wszystkich skrzywdzonych. Nie jest idealnie i myślę nawet, że nie należy tego oczekiwać. Nikt z nas nie jest idealny, a oczekujemy idealnych postaw i zachowań oraz natychmiastowych efektów. Od kilku lat podejmuje się konkretne działania, choć wielu może je uznać za nieporadne pierwsze kroki. Myślę o COD, o delegacie KEP i jego biurze oraz o wielu anonimowych osobach. Często sama chciałabym, aby efekt był na już. Jak przy zakupie napoju w automacie. Ale naprawianie wszystkiego, co związane z krzywdzeniem małoletnich w sferze seksualnej to nie sprawa, którą ogarnia się ot tak, przez naciśnięcie guzika. Wolę, aby robiono to dobrze. Aby kolejne osoby, które się zgłoszą, nie przeżyły ponownej traumy z powodu postawy biskupa albo jego przedstawiciela. Może oni nie są tego do końca świadomi, ale ich postawa, miejsce przyjęcia, obecność osoby zaufania, mają bardzo duże znaczenie, aby osoba pokrzywdzona mogła się otworzyć i przedstawić ogrom swej krzywdy oraz związane z nią oczekiwania, jak np. ograniczenie sprawcy dostępu do dzieci i młodzieży. Sama dokonałam zgłoszenia właśnie z tego powodu, aby nie zostało skrzywdzone kolejne dziecko.
Wiem również, co oznacza zamiatanie pod dywan. Obecny biskup sprząta po poprzedniku. Konsekwencje braku reakcji spadają na "sprzątającego", a nie na poprzednika. Nie próbuję usprawiedliwiać biskupów – zwłaszcza tych bezczynnych, uważających, że mogą zaczarować rzeczywistość. Tych, którzy w swoim braku odpowiedzialności wolą uciec jak najemnicy niż podjąć konkretne działania. Osobiście wolałabym, aby odpowiedzialność ponosił ten, dla którego co innego było ważne, a nie ochrona dzieci. Pomysły, aby dokonać zmiany wszystkich biskupów wydają mi się śmieszne. Przecież wyznaczy się innych, a gdy zawiedzie jeden czy drugi, to znów będziemy się domagać rozwiązania chilijskiego?
Wielu od dawna miało pragnienie likwidacji Kościoła katolickiego, u innych zrodziło się ono teraz. Tworzy się przekonanie, jakoby chrzest automatycznie naznaczał człowieka dążeniem do złych czynów, do przemocy seksualnej wobec małoletnich. Przecież takie myślenie jest irracjonalne! Nie ukrywam, że u mnie samej co rusz pojawia się myśl, aby wypisać się z Kościoła. Ale przychodzi refleksja: co potem? Inny Kościół, inna wspólnota wyznaniowa, sekta? Ukryte albo ujawnione inne przypadki przemocy seksualnej w tamtych miejscach? Taka jest, delikatnie mówiąc, smutna rzeczywistość!
Krzywda krzywdzie nierówna?
Krzywdzenie w sferze seksualnej jest absurdalne. Wśród czytających te słowa może pojawić się oczekiwanie, abym opisała, co mi konkretnie zrobiono, abym nazywała rzecz po imieniu. Oczywiście są skrzywdzeni, którzy potrafią to uczynić. Póki co, nie posiadam tej umiejętności. Zdarza się, że nagle popadam w zawieszenie, gdy np. usłyszę wyraz związany z przemocą seksualną. Tak na ten moment mam. Nie rozumiem i pewnie nigdy nie zrozumiem, czemu ot tak – jako dziecko – zostałam wprowadzona w obcy mi świat. Zniekształcono mi postrzeganie siebie samej, innych ludzi, a nawet całej rzeczywistości. Oczywiście, potrafię jakoś zrozumieć, że była to pożądliwość dorosłego, łatwość w manipulowaniu mało rozumiejącym dzieckiem. Niedawno uświadomiłam sobie, że nie mam planów na przyszłość. Pragnę tylko przetrwać kolejny dzień. Wiele lat minęło, a jakbym stała w miejscu, w zawieszeniu. Podczas terapii uczę się "chodzić", "mówić", "rozumieć". To, co dla większości jest oczywiste, dla mnie jeszcze oczywistym nie jest. Wychodzę ze świata, który stworzył mi najpierw sprawca świecki, a później duchowny. Wieloletnia "normalność", okazuje się manipulacją z czasu dzieciństwa. Stąd oprócz pracy z terapeutą, potrzebna jest farmakologia oraz wsparcie choćby jednej osoby.
W swoich tekstach od samego początku ukazywałam siebie jako osobę skrzywdzoną przez duchownego (co jest prawdą), gdyż wiedziałam, że przedstawienie siebie jako skrzywdzonej przez świeckiego sprawcę nie przyciągnie uwagi nie tylko dziennikarzy i prawników, lecz także rzeszy osób skupionych wyłącznie na tej jednej grupie społecznej. Oczywiście, duchowni mają być wzorem moralności. Niemoralne jest jednak niezauważanie dzieci – obecnie osób dorosłych, które doznały krzywdy ze strony świeckiego sprawcy. Jakby stanowili oni drugą kategorię, jakby cierpieli mniej...
Zaskakujące, że doszliśmy do tego momentu, że porównujemy cierpienie. Czy jesteśmy zdolni zmierzyć, zważyć owo cierpienie, aby je porównać? Ten podział stworzyły – moim zdaniem – media. Proszę, przestańcie skupiać się na jednej grupie. Dostrzegajcie skrzywdzonych przez świeckich. Dostrzeżcie człowieka! Konkretnego człowieka. Konkretne dziecko. Jakże łatwo uciec i widzieć wyłącznie sprawcę. Obecnie jest moda na księży.
Jak wspomniałam, sama doznałam napaści ze strony świeckiego oraz duchownego. Oczywiście dostrzegam różnice. Nie oznacza to jednak, że należy bagatelizować cierpienie tych krzywdzonych w domach rodzinnych, domach dziecka, w szkole itd. Tak wiele ukrytego cierpienia, które nigdy nie zostanie nikomu powierzone! Jest to konkretny ból, który dana osoba przechodzi po swojemu. Nigdy nie podważałabym jakiegokolwiek cierpienia. W tekście drogi krzyżowej, którą opracowałam, starałam się ująć każdą z osób skrzywdzonych i niestety – dalej krzywdzonych. Są też osoby, które nie przetrwały i odebrały sobie życie. Ten rodzaj krzywdy sprawia, że ból przenika całego człowieka. Ból nie do ogarnięcia, ból niezrozumiały dla nas samych. Ból, który jest tak realistyczny, że ciężko złapać oddech. Niestety kilkakrotnie nie wytrwałam i podjęłam próby samobójcze, gdyż wszystko było dla mnie wyłącznie tą krzywdą, wyłącznie tą raną...
Boleję nad tym, że zaistniał podział na skrzywdzonych przez duchownych – pierwsza kategoria oraz skrzywdzonych przez świeckich – czyli kategoria druga. Kolejny, dla wielu niewidoczny cios wymierzony w osoby, które doświadczyły dramatu wykorzystania, ale sprawcą ich cierpienia nie był duchowny.
/Tekst przesłany do Biura Delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży. Zezwala się na kopiowanie w całości z podaniem źródła - ochrona.episkopat.pl/
Więcej ważnych i ciekawych artykułów na stronie opoka.org.pl →
Podziel się tym materiałem z innymi: