Zaczynam dzień z Ewangelią

Pan Jezus odczuwa emocje jak każdy człowiek, ale one Nim nie kierują. W Jego doskonałym człowieczeństwie uczucia są w harmonii z rozumem i wolą. W świątyni ogarnia Go gniew, który jest właściwą reakcją na zgorszenie i popycha do działania. Gniew Jezusa jest jasnym znakiem wyrażającym potępienie określonych zachowań.

Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>

CZY PANU JEZUSOWI PUŚCIŁY NERWY?

Wygląda na to, że Pan Jezus był tego dnia w złym humorze. Był głodny, a człowiek głodny łatwiej się denerwuje. Dlatego w Świątyni ponownie puszczają Mu nerwy i wyrzuca kupców, którzy od lat prowadzili swoje interesy na jednym z jej dziedzińców. Tak można by zinterpretować wydarzenia opisane w dzisiejszej Ewangelii. W chwili słabości Jezus dał się ponieść emocjom. Kupców nam nie żal, bo zasłużyli sobie na ostre potraktowanie, figowca szkoda, ale to tylko drzewo.

Czytając w ten sposób tę scenę, niewiele z niej zrozumiemy. Pan Jezus odczuwa emocje jak każdy człowiek, ale one Nim nie kierują. W Jego doskonałym człowieczeństwie uczucia są w harmonii z rozumem i wolą. W świątyni ogarnia Go gniew, który jest właściwą reakcją na zgorszenie i popycha do działania. Gniew Jezusa jest dla uczestników tych wydarzeń jasnym znakiem, wyrażającym potępienie określonych zachowań. W tym przypadku chodzi o brak szacunku dla miejsca świętego, co oznacza brak szacunku dla samego Boga i innych ludzi. Oznacza brak miłości. My również nie możemy być obojętni wobec niesprawiedliwości, wobec braku szacunku do Boga i człowieka. Oczywiście, nasz sprzeciw wobec niesprawiedliwości nie może opierać się na emocjach, bo wówczas łatwo do istniejącego zła dodać kolejne i stać jednym więcej rozbójnikiem. Uczucie gniewu sygnalizuje nam obecność zła i popycha do dobrego działania tylko wtedy, jeśli kieruję się miłością.

Pozostaje jednak problem figowca. Rozumiemy gniew Pana Jezusa w Świątyni, ale co z tym biednym drzewem, które nic nie zawiniło, żyjąc według natury danej jej przez Boga i nie wydaje owoców o tej porze roku?

Scena z figowcem jest klasycznym przykładem znaku, za pomocą którego Bóg, poprzez proroka, chce nam coś ważnego powiedzieć. Tak czynili prorocy Starego Testamentu, którzy swoje słowa ilustrowali tego rodzaju gestami. Tu mamy oczywiście coś więcej. Pan Jezus nie jest „ustami Boga” lecz samym Bogiem, który w ludzkiej naturze mówi do nas. Dokonuje znaku, wpływając bezpośrednio na mechanizmy przyrody, podkreślając, że jest jej Panem. Chrystus, po wizycie w Świątyni poprzedniego dnia, ma plan, a figowiec jest jego częścią. Drzewo to symbolizuje lud Starego Przymierza, przede wszystkim jego elitę, która jako całość nie umie zobaczyć przyjścia Mesjasza. Kult w Świątyni nie przynosi już owoców, nie tylko ze względu na nadużycia, które Pan Jezus tylko na chwilę powstrzymuje. Starszyzna Izraela nie widzi, że przyszedł Mesjasz, bo nie spodziewali się Go w tym momencie. Tak naprawdę, żaden moment nie byłby dobry, za dużo musieliby zmienić w sobie samych.

Ten znak jest skierowany do wszystkich. Również i ja mogę się wykręcać, aby odpowiedzieć Bogu na konkretne wezwanie, związane z moim nawróceniem czy powołaniem. Może właśnie przyszedł czas, aby posprzątać świątynię Ducha świętego, którą jestem? Ale mówię: Figa z makiem, nie jest to czas na figi… A przecież, gdy przychodzi Pan Jezus, każdy czas jest dobry, aby wydać owoc.

« 1 »

reklama

reklama

reklama