Zaczynam dzień z Ewangelią

Minął rok. Trochę nauczyliśmy się żyć w epidemii, powstały szpitale i oddziały covidowe, są testy, szczepionki. Jednak sama epidemia nie odpuszcza. Niedziela Męki Pańskiej pozwala spojrzeć na związane z nią cierpienia w świetle drogi krzyżowej Pana Jezusa.

Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>

Drugie oblicze Niedzieli Palmowej

Liturgia Niedzieli Palmowej ma dwa oblicza. Pierwsze – radosne, związane z uroczystym wjazdem Jezusa do Jerozolimy, któremu towarzyszą entuzjastyczne okrzyki: Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie. Z tym pogodnym aspektem liturgii wiąże się zwyczaj święcenia palm. Wydaje się, że do niedawna ta właśnie radosna strona Niedzieli Palmowej dominowała w sercach wielu wiernych.

Jednak Niedzielna Palmowa ma też drugie oblicze: bolesne. Nazywana jest przecież Niedzielą Męki Pańskiej. Czytany jest opis męki Jezusa. Od ubiegłego roku zaczyna być wyraźniej widoczne to męczeńskie oblicze niedzieli rozpoczynającej Wielki Tydzień. W zeszłym roku doświadczyliśmy bólu związanego z całkowitym brakiem możliwości uczestniczenia we Mszach świętych i ceremoniach wielkotygodniowych. Ten ból był potęgowany przez lęk związany z nieznajomością samej epidemii i jej społecznych skutków. Minął rok. Trochę nauczyliśmy się żyć w epidemii, powstały szpitale i oddziały covidowe, są testy, rozwija się (choć nie bez przeszkód) akcja szczepienia. Jednak sama epidemia nie odpuszcza, a wręcz jesteśmy w niepokojącym jej momencie. Przy zachowaniu zwiększonych środków ostrożności można w bardzo ograniczonym zakresie uczestniczyć w liturgii. Jednak ból i niepewność pozostają. Niedziela Męki Pańskiej pozwala spojrzeć na cierpienia związane epidemią w świetle drogi krzyżowej Pana Jezusa.

Cierpienia Pana Jezusa można dostrzec w życiu tych, którzy ciężko przechodzą chorobę covidową. Niektórzy przebywają ją w domu, część trafia do szpitali, niektórzy na oddziały intensywnej opieki medycznej. Niektórzy nie potrafią oddychać, część musi być podłączona do respiratora. Większość wraca do sił, choć rehabilitacja po covidzie jest nieraz bardzo długa. U niektórych jednak płuca nie podejmują samodzielnej pracy i umierają. Dziś w opisie męki Pana Jezusa słyszeliśmy słowa: „Jezus zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha”. Specjaliści, analizujący śmierć Jezusa, przypuszczają, że bezpośrednią przyczyną Jezusa było uduszenie. W męce i śmierci Pana Jezusa znalazły się duchowo wszystkie ludzkie cierpienia, ale chyba szczególnie te związane z duszeniem się oraz ze śmiercią, spowodowaną niewydolnością płuc.

W drodze krzyżowej Pana Jezusa dostrzeżemy cierpienia tych, którzy znajdują w różnego rodzaju izolacjach i kwarantannach. Ból bycia samemu w sposób szczególny przeżywają osoby starsze i samotne, których samotność pogłębia się przez to, że nieraz są izolowane, by nie doprowadzić ich zakażenia. Ta dobra skądinąd intencja izolacji nie łagodzi bólu związanego z samotnością. Pan Jezus doświadczał wielkiej samotności podczas drogi krzyżowej, a szczególnie w czasie agonii. Apogeum tego osamotnienia był moment, kiedy odczuł opuszczenie nawet ze strony Boga: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił”. Kiedy podczas epidemii będzie nam doskwierać izolacja, gdy poczujemy się może samotni, a może nawet opuszczeni przez samego Boga, który zdaje się milczeć w obliczu naszych błagalnych próśb, to spójrzmy wówczas z ufnością na krzyż Pana Jezusa i wspomnijmy Jego samotność. 

Inną rzeczą jest to, że wielu ludzi buntuje się na ograniczenia związane obostrzeniami anty-epidemicznymi. To prawda, że jesteśmy już jako społeczeństwo zmęczeni epidemią: izolacjami, pracą zdalną, brakiem kontaktu z ludźmi. Jednak pomyślmy o tych, którzy w epidemii są bardziej samotni niż my, trwają w większej izolacji niż my. Piszę te słowa w Ośrodku dla Niepełnosprawnych, który przez jedenaście i pół miesiąca trwał w całkowitym zamknięciu. Potem, gdy wszyscy mieszkańcy przynależący do grupy pierwszej szczepień, zostali zaszczepieni, ośrodek został otwarty. Okazało się, że nie na długo: na dwa tygodnie, bo przyszły kolejne ogólnospołeczne obostrzenia. Zostaliśmy zamknięci: nie tak radykalnie, ale jednak dość intensywnie. Nie jest nam łatwo, jednak nie tracimy ducha, cieszymy się, że mamy Boga pośrodku, siebie nawzajem i życzliwych ludzi nas wspierających. Gdy nasi podopieczni przez dwa tygodnie wychodzili na zewnątrz, to dziwili się, że tak wielu w społeczeństwie nie zachowuje zasad ostrożności. Mieszkańcy naszego Ośrodka mówią, że gdyby społeczeństwo przyjęło choć część z tych wyrzeczeń, które oni niosą, to by nie było tylu zakażeń. To prawda. Dlatego warto wpatrując się w Jezusa dobrowolnie niosącego krzyż, podjąć wyrzeczenia i zrezygnować z niekoniecznych spotkań, wyjazdów, rozrywek. To współczesne oblicze ascezy. 

Na drodze krzyżowej znalazł się Szymon, który co prawda przymuszony, jednak pomógł nieść krzyż. Tradycja przywołuje także postać św. Weroniki. Ich zachowania wobec Jezusa stanowią wezwanie do pomocy drugiemu w czasie epidemii. Lekarze, pielęgniarki, duszpasterze, ale także dobrzy sąsiedzi, ludzie dobrej woli – mogą być tymi, którzy ulżą innym w przeżywaniu cierpień fizycznych lub psychicznych związanych z epidemią, czy też samym covidem.

Oczywiście, tak jak pod krzyżem Jezusa, stali szydercy, tak i w epidemii znajdą się prześmiewcy i kpiarze, którzy wyśmieją środki ostrożności, a nawet zanegują samą epidemię. Może będą i tacy, którzy wykpią ludzi wierzących i zapytają, gdzie wasz Bóg, który wcale nie pomaga w epidemii. Staną się wówczas podobni do tych, którzy pod krzyżem wołali: „Ej, Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, zejdź z krzyża i wybaw samego siebie! (…) Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Mesjasz, król Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, żebyśmy widzieli i uwierzyli”. 

Spojrzenie na krzyż w czasie epidemii ma jeszcze jedno znaczenie. Bóg, dopuszczając tak wielkie cierpienia na ludzi pragnie, by oni sami zwrócili się ku Jego Synowi, aby odkryli na nowo, a może po raz pierwszy w życiu, że zbawienie człowieka nie jest w rękach samego człowieka, że płynie ono z męki, śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa. Epidemia, choć związana z bólem i cierpieniem, jest paradoksalnie także szansą dla człowieka, aby z nową wiarą i miłością spojrzeć na mękę Pana Jezusa i zobaczyć w niej drogę prowadzącą do zmartwychwstania i życia. Drugie czytanie tak przedstawia Jezusa: „uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył”. Nasze zjednoczenie przez wiarę i miłość z krzyżem Jezusa da nam nowe siły w doświadczeniu cierpień epidemii, pomoże przebrnąć przez zwątpienia, a ostatecznie poprowadzi nas do życia wiecznego. Jezus na drodze męki krzyżowej wysłużył nam zbawienie. My, przez nasze cierpienia zjednoczone z krzyżem Jezusa, także możemy duchowo uczestniczyć w dziele zbawienia świata.

« 1 »

reklama

reklama

reklama