Raport „Kościół w Polsce” 2021: laicyzacja nabiera tempa, choć są też pewne pozytywy

Raport „Kościół w Polsce” zaprezentowany na konferencji KAI wskazuje na poważne przyspieszenie trendu laicyzacji w Polsce i stawia poważne pytania o przyszłość Kościoła w naszym kraju. Są jednak także pewne pozytywy, których nie można przeoczyć

Podczas konferencji prezentującej raport „Kościół w Polsce”, prowadzonej przez Tomasza Królaka z KAI przedstawiono najważniejsze wątki obszernej, ponad dwustustronicowej publikacji, która obrazuje działalność Kościoła w Polsce w zeszłym roku, ukazując zarówno jej blaski, jak i problemy i wyzwania duszpasterskie.

Jednym z najpoważniejszych problemów jest systematycznie malejący poziom praktyk religijnych. Proces, nazywany dotąd „pełzającą laicyzacją”, wyraźnie nabrał tempa, tak że prof. Mirosława Grabowska, zajmująca się badaniami statystycznymi, nie zawahała się użyć określenia, iż obecnie „przeszedł on w kłus”. Spadek praktyk religijnych, a także zanik zainteresowań kwestiami religijnymi najbardziej drastyczny jest w młodym pokoleniu (osoby urodzone po 1992 r.). W ciągu ostatniego trzydziestolecia poziom praktyk w tej grupie wiekowej spadł o połowę. Jak zauważyła prof. Grabowska, nakładają się tu dwa zjawiska: sekularyzacja międzypokoleniowa oraz wewnątrzpokoleniowa. To pierwsze związane jest z brakiem przekazu wiary pomiędzy pokoleniem rodziców a dzieci, drugie zaś jest jego wynikiem: wchodząc w dorosłość młodzież porzuca praktyki religijne.

Ten proces dostrzegalny jest w wielu wskaźnikach religijności. Podczas gdy 20 lat temu ponad połowie rodziców zależało, aby dzieci chodziły do kościoła, dziś jedynie 30% jest tym zainteresowanych. Jeśli chodzi o uczestnictwo w katechezie szkolnej, u progu XXI wieku wynosiło ono ok. 90%, w 2018 r. 70%, a w ostatnich dwóch latach prawdopodobnie spadło jeszcze bardziej. Lekcje religii uważa za ciekawe jedynie jedna trzecia uczestników. Jeśli przyjmiemy, że przekaz wiary powinien się opierać na trójnogu: rodzina, szkoła i Kościół, to trzeba zauważyć, że chwieją się obecnie wszystkie trzy filary. Duszpasterstwo nie dociera do młodzieży po pierwsze dlatego, że fizycznie jej nie ma w kościołach. W większych miastach do kościoła nie chodzi już ponad 50% młodzieży. Katecheza szkolna odbierana jest wyłącznie jako jeden z wielu przedmiotów szkolnych. Co najistotniejsze – załamaniu uległ przekaz wiary w rodzinie. Jak zauważyła prof. Grabowska, jednym z wielu czynników, obok zapracowania rodziców i ich własnej słabej wiary, jest osłabienie więzi wnuków z pokoleniem babć i dziadków, którzy w naturalny sposób zawsze byli najsilniejszym ogniwem w procesie przekazu wiary.

Jeśli chodzi o katechezę szkolną, jak stwierdził bp Grzegorz Suchodolski, nie chodzi o to, aby z niej rezygnować, ale aby uzupełnić ją katechezą parafialną. Potrzeba ożywienia katechezy sakramentalnej przy parafiach jest dziś bardzo pilna. Należy też zadać sobie dwa pytania: o kondycję wiary osób formujących młodzież oraz o język duszpasterski. W ciągu ostatnich 30 lat za bardzo zaufaliśmy instytucjom i programom katechetycznym, za mało nacisku natomiast położyliśmy na relacje osobowe. Młodzież potrzebuje przewodników w wierze, a nie teologów, którzy będą wygłaszać mądre traktaty. Język, którym posługuje się obecnie większość duszpasterzy, młodzież odbiera jako archaiczny i niezrozumiały. Prostota przekazu jest więc kwestią zasadniczą. Nie chodzi bynajmniej o posługiwanie się slangiem, ale o to, aby mówić do młodzieży krótko i konkretnie, odwołując się do przykładów i będąc samemu świadkiem wiary. W odpowiedzi na ankietę przesłaną przez duszpasterzy młodzież podkreślała, że brakuje jej takiego przekazu zarówno w rodzinie, w szkole, jak i w kościele. Pozytywne przykłady dostrzega natomiast we wspólnotach, gdzie relacja duszpasterza z młodzieżą jest dużo bliższa, a przekaz wiary dokonuje się również horyzontalnie – pomiędzy samymi młodymi. Bp Suchodolski zachęca więc duszpasterzy, aby przyjęli postawę Jezusa idącego z uczniami do Emaus. Potrzebne jest towarzyszenie, wspólne przejście pewnej drogi, aby otwarły się ludzkie serca. To nie stanie się od razu. Nawrócenie pastoralne dotyczyć musi nie tylko „duszpasterzy młodzieżowych”, ale całej wspólnoty Kościoła, aby unikać postawy zamknięcia się w oblężonej twierdzy, a zamiast tego wychodzić z Ewangelią do owiec, które odeszły od owczarni lub nigdy do niej nie weszły, co podkreślił także red. Marcin Przeciszewski z KAI.

Dostrzec pozytywy

Obraz Kościoła w zeszłym roku to nie same problemy. Są też pewne pozytywy. Do największych należy jego działalność charytatywna. Rok pandemii, jak podkreśliła Magdalena Wolnik ze wspólnoty San Egidio, pokazał, że Kościół jest blisko chorych i ubogich. Obraz księży i sióstr zakonnych ubranych w ochronne kostiumy idących z posługą na oddziały COVID-owe pozostanie długo w pamięci. Pozostaje jednak pytanie, jak wielu duszpasterzy rzeczywiście świadczyło taką posługę: czy te szlachetne przykłady to reguła, czy raczej wyjątek? Jest to więc pozytyw, ale także powód do duszpasterskiego rachunku sumienia.

Troska o potrzebujących, chorych i ubogich to sprawdzian wiarygodności Kościoła. Nie może jej zaniedbać ani w zwykłych czasach, ani tym bardziej w czasie pandemii. Gdy myślimy o ewangelizacji młodzieży, często zaczyna się ona od uczestnictwa w dziełach charytatywnych prowadzonych przez Kościół, czasem zaś bywa odwrotnie – od ewangelizacji droga biegnie do zaangażowania charytatywnego.

Kościół jest w Polsce największym organizatorem działalności charytatywno-opiekuńczej. Chodzi tu zarówno o działalność Caritas (90 tys. wolontariuszy, 55 tys. uczniów w szkolnych kołach Caritas), jak i wielu tysięcy mniejszych organizacji. Dla młodzieży zaangażowanie w tego rodzaju działalność jest szkołą wrażliwości, bezinteresowności i solidarności – jest to niejako pójście pod prąd dominującej mentalności liberalnego indywidualizmu. Jak wskazuje raport, ogółem w różne, często oddolne, dzieła charytatywne, zaangażowane jest około pół miliona wiernych.

Tym, co pokazała dobitnie pandemia, jest niepowodzenie opieki zinstytucjonalizowanej. Domy Pomocy Społecznej, jak stwierdziła Magdalena Wolnik, są ślepą uliczką: nie zapewniają właściwej opieki, wyrywają osoby starsze z ich środowiska, stwarzając jednocześnie wielkie ryzyko sanitarno-epidemiologiczne. Potrzebne jest odmienne podejście: tworzenie sieci wsparcia, aby zatroszczyć się o osoby starsze i chore w ich domach. Tu Kościół może się wykazać w sposób szczególny. I znów pojawia się pytanie: czy robi to, czy podejmuje wyzwanie, czy raczej wycofał się z takiego duszpasterstwa chorych?

Przykładem pozytywu była reakcja duszpasterzy na ograniczenia związane z pandemią. Transmisje liturgii parafialnej, będące dotąd raczej czymś wyjątkowym, stały się bardzo szybko regułą. Dotyczyło to nie tylko dużych parafii, mających większe możliwości techniczno-organizacyjne, ale nawet bardzo małych miejscowości. Jako przykład Paulina Guzik podała niewielką parafię w Woli Piskulskiej. Z pewnością takich przykładów można by podać tysiące. Pokazuje to, że wbrew pewnym opiniom, księża w Polsce chcą się uczyć nowych metod duszpasterskich i są otwarci na nowe technologie. Z drugiej strony jednak, duszpasterstwo nie może się ograniczyć do internetu. Pomimo obiektywnych trudności trzeba szukać wszelkich możliwości bezpośredniego wyjścia do wiernych.

Czy Kościołowi w Polsce grozi nagłe przyspieszenie sekularyzacji na wzór Irlandii lub Hiszpanii?

To, że Polska wkroczyła na drogę laicyzacji, którą wcześniej podążyły już kraje zachodniej Europy, nie ulega wątpliwości. Pozostaje jednak pytanie, czy proces ten przybierze charakter gwałtowny, taki jak w Irlandii lub Hiszpanii, czy też będzie raczej następował stopniowo, jak we Włoszech? Wydaje się, że istnieją spore szanse, że może to być ten drugi model, pod pewnymi warunkami. To, co pozwala mieć nadzieję na przyszłość, to ogromne zaplecze apostolsko-duszpasterskie Kościoła w Polsce. Choć spada liczba powołań, mamy nadal ponad 30 tysięcy kapłanów, którzy mogą podjąć wyzwania duszpasterskie. Co więcej, ponad dwa i pół miliona świeckich zaangażowanych jest w jakimś stopniu w działalność Kościoła, czy to o charakterze apostolskim czy charytatywnym, czy też innym. Są to ogromne siły, które możemy i powinniśmy zmobilizować. Jak podkreśla Marcin Przeciszewski, warunkiem jest jednak wyjście z modelu zachowawczego duszpasterstwa i przejście do modelu aktywnej ewangelizacji. Z tym zgodzili się pozostali rozmówcy. Drugim warunkiem jest rozwiązanie problemu spadku zaufania do Kościoła, którego główną przyczyną są skandale związane z nadużyciami seksualnymi. Jak zauważył przed laty papież Benedykt XVI, jeśli Kościół nie oczyści się z tych brudów, przyćmią one to, co jest w nim szlachetne i co powinno świecić wielkim blaskiem. Dlatego też pułapką jest myślenie, że ukrywając problem nadużyć seksualnych lub przeciągając jego rozwiązanie w nieskończoność, chronimy dobry obraz Kościoła. Jest wręcz przeciwnie – sprawy te tak czy inaczej wyjdą na jaw, a jeśli Kościół nie będzie postrzegany jako stojący zdecydowanie po stronie słabych i bezbronnych dzieci, jego pozytywny obraz jest nie do obronienia.

Podkreśliła to także Paulina Guzik z Redakcji Programów Katolickich TVP. Kościół w Polsce jest w podobnym momencie krytycznym, jak wcześniej Kościoły w USA, Irlandii czy Niemczech. To, jak podejdzie do kryzysu, zadecyduje o jego przyszłości. Redaktor Guzik przypomniała tu wystąpienie meksykańskiej dziennikarki Valentiny Alazraki skierowane do biskupów w Watykanie: jeśli Kościół jednoznacznie opowie się przeciwko pedofilom we własnych szeregach i podejmie stosowne kroki, media będą jego wiernym sojusznikiem. Jeśli nie – staną się najgorszym wrogiem. Ujawnianie skandali nie jest „winą” mediów – gdyby bowiem nie było skandali, nie byłoby co ujawniać, a stawanie po stronie skrzywdzonych jest naturalnym zadaniem mediów.

Jedną z ostatnich kwestii poruszonych w trakcie prezentacji raportu był tzw. sojusz tronu z ołtarzem, czyli relacja Kościoła do państwa. Według Marcina Przeciszewskiego, jest to nieprawdziwy stereotyp. Kościół w naszym kraju, podobnie jak w większości państw europejskich współpracuje z państwem zgodnie z modelem „przyjaznego rozdziału”. Nie jest to ani radykalna separacja (jak we Francji), ani model religii państwowej (jak w niektórych krajach prawosławnych), ale model pośredni, i jak się wydaje – najwłaściwszy. Mitem jest twierdzenie, że Kościół katolicki zyskał jakieś szczególne przywileje w ciągu ostatnich kilku lat, gdy u władzy jest Zjednoczona Prawica. Ci, którzy tak twierdzą, nie są w stanie wskazać żadnych takich przywilejów. W porównaniu z wieloma krajami zachodnimi wsparcie, jakie Kościół w Polsce otrzymuje od państwa na działalność charytatywną czy edukacyjną jest wręcz niższe. Być może domniemany „sojusz ołtarza z tronem” jest więc kwestią raczej obrazu medialnego niż faktu. Tym bardziej jednak trzeba zadbać o to, aby nie dawać podstaw do tworzenia takiego obrazu, ponieważ tego rodzaju sojusz – jak uczy historia – zawsze kończył się dla Kościoła źle.

W ostatniej części konferencji, poświęconej odpowiedzi na pytania uczestników, Paulina Guzik podkreśliła rolę nowoczesnych mediów w służbie Kościoła. Aby mogły one spełniać właściwie swą rolę, muszą zapewnić odpowiedni poziom techniczny i merytoryczny, co wymaga dużych nakładów finansowych. Bez tych nakładów głos Kościoła nie zabrzmi wyraźnie we współczesnym społeczeństwie, coraz bardziej nastawionym na korzystanie z mediów i pozostającym pod ich wpływem.

« 1 »

reklama

reklama

reklama