M. Jolanta Olech: Jan Paweł II zmienił w Kościele sposób myślenia na temat kobiet

Jan Paweł II zachęcał kobiety, by nie próbowały się upodobnić do mężczyzn, ale odkrywały własne bogactwo i walczyły o swoje prawa, również w Kościele, ale w zgodzie z Kościołem.

Publikujemy treść rozmowy:

Maria Czerska (KAI): Z Janem Pawłem II spotykała się Matka wielokrotnie. Jak papież traktował kobiety?

M. Jolanta Olech: - Tych spotkań było rzeczywiście wiele, pewnie kilkadziesiąt. Czasem, jako urszulanki szare, byłyśmy zapraszane na poranne Msze św. w papieskiej kaplicy a następnie na audiencje w bibliotece, gdzie Ojciec Święty witał się z poszczególnymi osobami. Uczestniczyłam też w audiencjach przy okazji spotkań międzynarodowych (Synody Biskupów czy np. zjazdy przełożonych generalnych). Byłam kilkakrotnie zaproszona na obiad czy kolację. Miałam wtedy wrażenie, że z każdym z nas wita się jak gospodarz z zaproszonym gościem, z jednakową życzliwością i szacunkiem.

Z pewnością miał głębokie poczucie własnego kapłańskiego powołania i głęboką świadomość swojego miejsca a jednocześnie traktował nas, kobiety życzliwie i z szacunkiem. Co więcej, poprzez różne drobne gesty ten szacunek wobec kobiet podkreślał szczególnie. Nigdy nie widziałam ani nie słyszałam, by wobec którejś pani zachował się mało elegancko. Mogę powiedzieć, że był wielkim gentlemanem.

Nigdy wcześniej żaden papież nie poświęcił kobietom tyle miejsca w swym nauczaniu. Jakie jest znaczenie tego nauczania?

- By właściwie uchwycić jego wymiar warto na nie spojrzeć w szerszym kontekście. Historia stosunku do kobiet w dziejach Kościoła ma charakter ambiwalentny. Ale kobiety na przestrzeni wieków radziły sobie z tym w różny sposób, co Papież, pewnie jako pierwszy, z uznaniem podkreślił.

Radykalne zmiany jeśli chodzi o postrzeganie ich praw, miejsca i roli rozpoczęły się w świecie w końcu XIX w. Kobiety przestały godzić się na postrzeganie ich osoby jako podrzędnej i podporządkowanej mężczyźnie i zamkniętej w sławnym trójkącie: kościół – dzieci – kuchnia. Z żądaniami tych praw wystąpiły ruchy feministyczne, nie z pozycji kościelnych, ale niemalże równolegle powstawały również stowarzyszenia kobiet podejmujących podobne starania z odwołaniem do inspiracji religijnej i w trochę w inny sposób. Warto też wspomnieć w tym kontekście o roli zgromadzeń żeńskich, które dziś nazywamy czynnymi. Podejmowane przez nie działania, były też formą walki o miejsce kobiety, o to, by mogła być ona potraktowana jako osoba pełnoletnia, odpowiedzialna za siebie i za innych, zdolna do twórczego uczestniczenia w życiu, najogólniej mówiąc, społecznym.

W Kościele ten proces szedł dużo wolniej. Pierwszym papieżem, który w przemówieniu do kobiet z Akcji Katolickiej ustosunkował się pozytywnie do poszerzenia praw kobiet był dopiero Pius XII. To jest połowa XX w. Sobór Watykański II (zdaniem historyków grupa kobiet miała spory udział w przygotowaniu konstytucji duszpasterskiej „Gaudium et spes”) i okres posoborowy pokazywał już zmianę mentalności i zmianę nauczania w wypowiedziach papieży. Był to jednocześnie czas poszukiwania drogi – poszukiwania odpowiedniego języka i sposobu zastosowania tego nauczania w praktyce. Pontyfikat Jana Pawła II przynosi w tej kwestii zmianę rewolucyjną dla Kościoła i dla kształtowania mentalności ludzi Kościoła.

Na czym ona polega?

- Jan Paweł II w swej analizie biblijnej pokazuje kobietę i mężczyznę, jako dzieło Stwórcy; oboje równi w godności; oboje stworzeni na obraz i podobieństwo; pokazuje, że mężczyzna i kobieta pozostają we wzajemnych relacjach i komplementarności. Obojgu też została zawierzona odpowiedzialność za stworzenie. To najkrócej.

To bardzo ważny przełom dający fundamenty biblijne i teologiczne. Nauczanie papieskie, schodzące czasem do konkretów jest na tym fundamencie dobrze i trwale osadzone, jak dotąd - najbardziej całościowe i o charakterze zasadniczym dla zrozumienia, kim jest kobieta i jakie jest jej powołanie w Kościele i w świecie.

Wypowiedzi Jana Pawła II na temat kobiet jest podobno ok. 100. Najważniejsze teksty to list apostolski „Mulieris dignitatem”, dokumenty synodu na temat „Powołanie i misja świeckich w Kościele i w świecie”, „List do kobiet” wystosowany w związku z planowaną na wrzesień 1995 r. w Pekinie IV Międzynarodową Konferencją w sprawie Kobiet a także list do p. Gertrude Mongella, sekretarz generalnej tej Konferencji. Warto wracać do dosłownych cytatów z jego wypowiedzi i przypominać sobie, co rzeczywiście mówił i pisał, bo pamięć ludzka jest zawodna, a teksty te bywają często reinterpretowane.

Jan Paweł II wielokrotnie podkreśla znaczenie powołania kobiety do małżeństwa, macierzyństwa i ochrony życia, ale poszerza to tradycyjne spojrzenie. Nie koncentruje się i nie zamyka na tych aspektach powołania kobiety, ale podkreśla jej prawo do pełnego uczestnictwa w życiu publicznym, społecznym i zawodowym.

I znów – w przeciwieństwie do niektórych współczesnych teologów – papież odważnie i bez szukania okrągłych, wymijających słów, przyznaje się w imieniu Kościoła do marginalizacji i niesprawiedliwości wobec kobiet na przestrzeni wieków. Przeprasza za to podczas poruszającej modlitwy z prośbą o przebaczenie win Kościoła w 2000 r. Z równą odwagą i determinacją, w mocnych słowach denuncjuje istniejącą nadal przemoc i dyskryminację i wzywa do walki z tymi zjawiskami.

Jak wspomniałam, nauczanie Jana Pawła II na temat kobiet jest fundamentalne, na swój sposób rewolucyjne, ale – otwarte. Wiele spraw pozostaje nie do końca sprecyzowanych. Pozostają one otwarte na dalszą refleksję i poszukiwanie rozwiązań odpowiednich dla naszych czasów.

Papież używał pojęcia „geniusz kobiety”. Co to takiego?

- To jedno z tych pojęć, których Jan Paweł II tak naprawdę i do końca nie zdefiniował choć dla nas, kobiet, brzmi pięknie. Jest to pewnego rodzaju skrót myślowy. Myślę, że chodzi o specyfikę osobowości, którą kobieta posiada, wpisującą się w zaplanowane przez Stwórcę zróżnicowanie i potrzebę komplementarności. Papież zwraca np. uwagę, że Stwórca zawierzył świat mężczyźnie i kobiecie, im obojgu, ale każde z nich to zadanie w inny trochę sposób podejmuje. Kilkakrotnie używa pięknego zwrotu, że ”kobiecie został zawierzony człowiek”. Może dlatego, że ma ona pewne wewnętrzne narzędzia, które jej ułatwiają zrozumienie, może zdolność do większej empatii, zaakceptowania i współ-czucia w stosunku do drugiej osoby. Zwraca uwagę, że kobieta humanizuje sytuacje, w jakich się znajduje, nadaje im jakieś ciepło. Mówiąc o „geniuszu kobiety” papież podkreśla jednak nie tylko cechy „miękkie”, ale też siłę, moc w przeciwieństwach, determinację, odwagę, dzięki którym potrafiła ona sobie radzić nawet w czasach najtrudniejszych; robiła to, co uważała, że powinna była robić jako kobieta, wnosząc przez to ogromne bogactwo w życie społeczne. I nie chodzi o to, że jedno z dwóch sposobów przeżywania człowieczeństwa jest lepsze a drugie gorsze; są po prostu trochę inne.

Inne pojęcie wprowadzone przez Jana Pawła II to „nowy feminizm”.

- To temat nawet jeszcze dziś w niektórych środowiskach trudny do akceptacji. Samo słowo „feminizm” budzi, delikatnie mówiąc, niepokój, może z lęku przed niektórymi formami radykalizmu. A przecież Jan Paweł II z wyraźną akceptacją i życzliwością mówił o „nowym feminizmie”, który powinien czerpać z doświadczeń przeszłości, z postaw i życia tylu kobiet, które wspomina z imienia ale i tych bezimiennych. W moim odczucie samo sformułowanie z jednej strony pokazywało zadania dla dzisiejszych kobiet, które powinny czynnie „dbać” o swoje miejsce w Kościele w zgodzie z jego nauczaniem; z drugiej – przestrzega, najkrócej mówiąc przed radykalnymi formami feminizmu obecnym nie tylko poza Kościołem. Nowy feminizm to zachęta dla kobiet, by były świadome swoich praw i troszczyły się o te prawa wewnątrz Kościoła, w zgodzie z Kościołem, w zgodzie z papieżem i jego nauczaniem, w zgodzie z przemianami, jakie współczesność niesie. Pisząc o nowym feminizmie papież kilkakrotnie przestrzega też przed maskulinizacją. Zwraca uwagę, by równości kobiety i mężczyzny nie utożsamiać z jednakowością.

Czy nauczanie Jana Pawła II na temat kobiet to tylko teoria czy również praktyka?

- Wiele jego decyzji wskazuje na determinację i zdecydowaną wolę wprowadzania tego, o czym uczył, w życie. Przykłady? Zapraszał kobiety jako audytorki na synody. Wiele z nich mianował na wysokie stanowiska w kurii. Warto przypomnieć choćby s. Enrikę Rosannę, podsekretarz Kongregacji ds. Życia Konsekrowanego. Szefową delegacji watykańskiej na wspominaną już Konferencję Pekińską nie był żaden kardynał, tylko kobieta, prof. Mary Ann Glendon, późniejsza ambasador USA przy Stolicy Apostolskiej. Było to wszystko wcześniej nie do pomyślenia.

Papież nie tylko pisał ale też działał. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że był ciężko schorowanym człowiekiem, musimy mu być wdzięczni za każdy gest i za każdą decyzję, jaką w tej dziedzinie podjął.

Promulgowany w 1983 r. nowy Kodeks Prawa Kanonicznego daje kobietom nie tylko prawo uczestnictwa w różnych bardzo ważnych gremiach kościelnych, jak np. w sądach, czego wcześniej nie było, ale i w liturgii – jeden z kanonów mówi np. o tym, że osoby świeckie, a więc i mężczyźni i kobiety, mogą być nadzwyczajnymi szafarzami Eucharystii. Minęło już niemal 40 lat a to wciąż są dla nas nowości do odkrycia.

Właśnie - na ile przyjęliśmy to nauczanie? Na ile zmieniło nas i Kościół? Na ile jest ono dla nas wciąż zadaniem do realizacji?

- To trudne pytanie. Myślę, że to nauczanie zmieniło nas w znaczny sposób, choć nie zdajemy sobie do końca z tego sprawy i tę zmianę mentalności przyjmujemy jako rzecz oczywistą. Żyjemy dziś w innym świecie, także i w Kościele. Dla współczesnych pokoleń nauczanie Papieża to rzecz oczywista. Wystarczy spojrzeć na współczesne pokolenia kobiet, kończących studia, podejmujących pracę często wymagającą wysokich kompetencji, uczestniczących w życiu naukowym i politycznym, nie mających kompleksów co do swych kompetencji i możliwości, choć nadal nie zawsze traktowanych na zasadzie sprawiedliwości i równości. Ale wciąż jeszcze spotykamy się czasem w duszpasterstwie z mentalnością sprzed lat, jakby nauczania Jana Pawła II nie było.

Wciąż problemem jest miejsce kobiety wewnątrz Kościoła, a konkretnie podmiotowość kobiety. Kobiety, które przecież dominują w masie wiernych często czują się jedynie, jeśli w ogóle, obiektem duszpasterstwa. Powtórzę za p. Martą Titaniec: „Co jest złego w tym, że chcemy jako katoliczki mieć wpływ na kształt mojego Kościoła?”. Co jest złego w tym, że kobiety chcą mieć też podmiotowość w Kościele, że chcą współdecydować o sobie i o różnych sprawach Kościoła, oczywiście tam gdzie osoby bez święceń mogą współdecydować i brać odpowiedzialność?

Bardzo wiele konkretnych elementów nauczania Jana Pawła II pozostaje jeszcze do zrealizowania. Wygląda to bardzo różnie w różnych krajach, w różnych Kościołach lokalnych. W Polsce jest to choćby kwestia szafarstwa Eucharystii. Są diecezje, które stosunkowo łatwo dają pozwolenia zakonnicom, by mogły być szafarkami wewnątrz swoich wspólnot. Natomiast nie wiem, czy po śmierci abp. Życińskiego jest jakaś diecezja, która by mianowała kobiety i świeckie i zakonne jako szafarki Eucharystii w diecezjach i parafiach.

Nie chodzi nawet o to, by podczas Mszy św. zakonnica stała razem z księdzem i rozdawała Komunię św. Ile za to jest osób starszych, chorych, w szpitalach, które by z wdzięcznością przyjęły kobietę przynoszącą im Pana Jezusa! Sama kilka lat temu byłam przez kilka tygodni w szpitalu. Ksiądz przybiegał i wybiegał, bo miał oprócz posługi w szpitalu bardzo wiele innych zajęć. Tak się złożyło, że w ciągu tych kilku tygodni dwa razy nie otrzymałam Komunii św. nawet w niedzielę, bo ksiądz nie dotarł. Czy nie łatwiej byłoby wykorzystać możliwości, które przecież są? Mówię o kraju, w którym jest względnie dużo księży…

Jakie oburzenie wywołują u niektórych decyzje papieża Franciszka, który ma odwagę mianować kobietę na podsekretarza w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej, czy po upływie 1800 lat istnienia żeńskiego życia konsekrowanego, po raz pierwszy dopuścić, by w rodzaju rady nadzorczej w Kongregacji ds. Życia Konsekrowanego obok kardynałów, biskupów i przełożonych zakonów męskich, uczestniczyła również grupa przełożonych zgromadzeń żeńskich, z prawem głosu. Dziś, tyle lat po nauczaniu Jana Pawła II, są to decyzje, które u jednych wywołują zgorszenie, u innych przerażenie.

Oczywiście zadaniem do realizacji jest skierowany przez Jana Pawła II i powtarzany tak często przez papieża Franciszka apel do świata o walkę z przemocą i dyskryminacją wobec kobiet.

Niektórzy krytycy Jana Pawła II twierdzą, że poprzez swoje nauczanie był on „hamulcowym” pewnych przemian, również w kwestii kobiet.

- Nie widzę tego w ten sposób. Jan Paweł II postawił wyraźne granice jeśli chodzi o postulaty dopuszczenia do kapłaństwa kobiet. Jasno wypowiadał się jeśli chodzi o etykę seksualną i obowiązek ochrony życia. Nie jest to jednak hamowanie przemian tylko zgoda z tradycją i nauczaniem moralnym Kościoła.

Warto w związku z tym zwrócić jeszcze uwagę na jedno nieporozumienie. W pewnych kościelnych kręgach niechęć do działań na rzecz większej podmiotowości kobiet w Kościele wiąże się z błędnym utożsamianiem tych działań z dążeniem do kapłaństwa kobiet. Oczywiście istnieją grupy kobiet, również w Polsce, które nie rezygnują z marzeń i myślenia o tym. Ale to jest w pewnym sensie problem marginalny. Większość kobiet, które mówią o tym, że należy w Kościele w większym stopniu docenić potencjał kobiet, że chcą być w Kościele bardziej dostrzegane i słuchane - nie myśli o kapłaństwie.

Czy feminizm w rozumieniu Jana Pawła II jest dziś zjawiskiem które ma swoje miejsce w Kościele? Czy sam stosunek do pojęcia „feminizm” nie jest czymś, co szalenie wiernych dzieli?

- Papież Franciszek przestrzega, by Kościół nie przegrał kobiet. Mówił to wielokrotnie. Zwraca uwagę, że jeśli będą one ciągle trzymane na dystans, kto wie, co w końcu z Kościoła zostanie.

Jeśli chodzi o wspólnotę Kościoła w Polsce, ma ona często jakąś przedziwną nadwrażliwość na słowo feminizm. Mówiłam już o tym. Oczywiście można się domyślać, skąd to się bierze i skąd te lęki, ale one są nieuzasadnione. Nie mam zbyt wielu kontaktów z młodymi kobietami, ale z tego, co wiem, zarówno te, które można nazwać feministkami katolickimi, jak i te, które z Kościołem nie chcą mieć nic wspólnego, na stosunek Kościoła do feminizmu patrzą z dystansem.

Skądinąd nie warto upierać się przy słowie feminizm. Dobrze by natomiast było, by kobiety miały (i mają zresztą) możliwość organizowania się i działania w zgodzie ze sobą i tak, jak uznają za słuszne. Dr Monika Waluś, teolog duchowości, w jednej ze swych książek pisze o duszpasterstwie kobiet w Polsce przed i po I wojnie światowej często prowadzonym też przez kobiety. Miały w tym udział także zakony. To była imponująca mozaika grup, stowarzyszeń, kółek, grup studyjnych bardzo zróżnicowanych ze względu na konkretne potrzeby konkretnych środowisk kobiecych. Dziś, po latach komunizmu, ciągle jeszcze żyjemy w pewnej próżni, zapełniającej się może powoli tu i ówdzie, choć nikt nam nie przeszkadza. Z lęku przed oskarżeniem o feminizmem? Chyba niesłusznie.

Kobiety już dziś nie zrezygnują z zabiegania o swoje prawa i o swoje miejsce. Jan Paweł II akceptował to, wręcz do tego zachęcał, ale zachęcał, by to było w Kościele, w zgodzie z Kościołem, bez przekraczania granicy, jakie wyznacza jego nauczanie. I tu trzeba podkreślić, że Kościół nie jest czymś skostniałym, zasklepionym. Rozwija się, proponuje zmiany, które czasem wyprowadzają konserwatystów z równowagi. Ale konserwatyzm, polegający na odrzucaniu tych zmian, w naszym przypadku ze względu na pewne stereotypy feminizmu, też nie jest zgodny z myślą Kościoła.

Oczywiście zawsze będzie w Kościele pewne napięcie i konflikt między tymi, którzy wierzą posłusznie na swój sposób i tymi, którym w tym posłuszeństwie jest trochę za ciasno, ale to już jest inny temat. To normalne. Dobrze, że możemy inaczej myśleć, inaczej czuć. Ważne, byśmy mogli o tym rozmawiać.

Co zrobić, by Kościół nie przegrał kobiet? Jakie zadania stoją przed nami na dziś?

- To temat bardzo szeroki, trudny do podjęcia, zwłaszcza w dobie pandemii. Ten czas wpłynie na nasze relacje, rodziny ale i na sytuację wewnątrz Kościoła. Zobaczymy.

Mówiąc o kobietach w nauczaniu Jana Pawła II nie sposób nie wspomnieć o Maryi, która była dla niego wzorem kobiecości? Na ile wzór ten jest bliski współczesnej kobiecie? Czy postać Maryi jest dla nas do odkrycia na nowo?

- No właśnie, zasadnicze tezy papieskiego nauczanie znajdują się w Liście „Mulieris dignitatem” wydanym z okazji Roku Maryjnego. Tam też znajdują się słowa powracające w Jego nauczaniu często i z różnymi odcieniami: „W Maryi Ewa odkrywa na nowo, jaka jest prawdziwa godność kobiety (…) Odkrycie to powinno stale docierać do serca każdej kobiety oraz kształtować jej powołanie i życie” (11). To, jak sądzę, jest najważniejszy element maryjnego wymiaru kwestii kobiecej. Papież zachęcał do szukania wyrazu tego związku tak, aby był właśnie twórczy i inspirujący dla współczesnej kobiety, szczególnie dla młodszych pokoleń.

Sądzę, że każde pokolenie, jak pewnie każdy z nas, dąży do odkrycia jakby na nowo tego życiodajnego związku i sposobu życia nim. Niedobrze jest, gdy język tych propozycji trochę zgrzyta w naszych sercach. Ale to zadanie dla teologów i speców od duchowości. I byłoby bardzo dobrze, gdyby oprócz licznych prac podejmowanych przez mężczyzn, zajęły się tym też kobiety.

Rozmawiała Maria Czerska / Warszawa

« 1 »

reklama

reklama

reklama